Czytając książkę Rhondi Byrne stwierdziłam, że pomimo tego, że jest ona ładnie wydana, napisana czytelnym przystępnym językiem i stała się światowym bestsellerem, nie wnosi tak naprawdę nic nowego w podstawowe ezoteryczne prawa rządzące światem, a mianowicie: „myśl jest materialna”, „siła wizualizacji i pozytywnego myślenia jest ogromna”, a „to co wewnątrz nas jest również i na zewnątrz w naszym życiu”, czy „należy nieustannie dziękować za rzeczy które nas spotykają”. Podobnie pisali Sviyash, Zeland, Levshinov, Hay, a nawet takie koncepcje możemy odnaleźć w Biblii.

Jedno zdanie natomiast mi osobiście podobało się, „że to czym jest nasze dotychczasowe życie jest zbiorem wszystkich naszych dobrych i złych myśli na przestrzeni wielu lat”. No cóż, spoglądając krytycznie na swój własny los musze stwierdzić, że źle nie jest, chociaż niektóre rzeczy mogłyby być zgoła inne…

Wielu ludzi zastanawia się: „czy to naprawdę działa?”. Cóż, odpowiedź jest TAK. Działa. Lecz tak naprawdę wszystko zależy od nas – naszych marzeń, ich intensywności, życia zgodnie ze sobą, optymizmu, braku niepotrzebnej zawziętości. Jest to trudna sztuka i nie każdemu się udaje. Ale próbować warto, bo cuda się zdarzają codziennie. A dla obeznanych jeszcze z tematem polecam tą książkę dla nauki stawiania pierwszych kroków w chmurach.

Rozmawiałam wczoraj z mamą przez telefon o celach życiowych, krótko- i długoterminowych planach i doszliśmy do wniosku, że bez sensu jest planować i myśleć, że jak osiągnę cel X, czy Y będę szczęśliwa i będzie fajnie. Bo to nieprawda. Życie dzieje się właśnie teraz i ważne jest aby być szczęśliwym teraz, odpuścić sobie i cieszyć się życiem. Nie znaczy to, że w ogóle nie mieć życiowych planów, dobrze jest je mieć pod warunkiem, że się je rzeczywiście realizuje, a nie żyje się nimi i odkłada się „na później”, „na następny poniedziałek”, „na następny rok”.

Mój ulubiony i cytowany już na tym blogu rosyjski pisarz Vadim Zeland pisze w swoich książkach, że niezrealizowane, „wiszące w powietrzu cele i plany, tylko niepotrzebnie pozbawiają nas życiowej energii i obciążają”. Więc lepiej jest sobie niektóre rzeczy odpuścić albo zacząć je wreszcie realizować, z tym, że najlepiej nie wszystkie naraz.

A postanowienia noworoczne? Może je po prostu zamienić na życzenia noworoczne?

Imię „Vadim Zeland” i „transfering rzeczywistości” są pojęciami jednymi z najczęściej wyszukiwanych na moim blogu. Żeby uchylić rąbka tajemnicy i polskiego czytelnika również zapoznać z tą odkrywczą filozofią, robiącą oszałamiającą karierę nie tylko w Rosji, ale również na Zachodzie, przedstawię dzisiaj pokrótce zasady tej nauki.

A są one następujące:

Kieruj życiem

Swobodnie i lekko

Graj w grę

W której wszystko jest możliwe.

A teraz po kolei…

1. Kieruj życiem

Aby kierować „własną rzeczywistością” oraz żyć wg własnych pragnień należy „obudzić się”. Tylko ten, kto nie śpi rzeczywiście jest w stanie kierować realnym życiem, wybierając warianty rozwoju zdarzeń w przestrzeni wariantów. Wiedząc w którym punkcie dokładnie się znajdujemy nie jest trudno przeciągnąć linię prosto do celu.

Wiele rzeczy w życiu, który człowiek wybiera w rzeczywistości nie ma żadnego odniesienia do jego własnych prawdziwych życzeń, czy marzeń. Żyjemy w świecie ogromnej ilości informacji (przykładem chociażby Internet). W tej sytuacji ciężko odróżnić własny cel, od celi, nawiązanych nam zewnątrz, ale oczywiście jest to możliwe. Naszym zadaniem, jest wykorzystanie szans, które daje nam obcene życie w 100%.

2. Swobodnie i lekko

Osoba, która posiada wolną energię jest w stanie wybierać sobie takie życie, które mu odpowiada. Jeżeli mamy brak energii musimy zgadzać się z wyborem wariantów, aktualnie nam dostępnych. Im więcej posiadamy energii, tym mamy więcej wyników, a proces osiągnięcia celu lżejszy. W sytuacji niepewności i ciśnienia, bardziej pewnie postępuje ten, kto posiada zapas wolnej energii. W Chinach ta energia nazywała się „chi”. Inni nazwą tę energię, energią psychiczną. Mając wystarczająco dużo energii możemy swobodnie przejść z jednej linii życia na inną oraz wybierać z mnogości wariantów rozwoju zdarzeń.

3. Graj w grę

Życie jest grą. Gdy byliśmy dziećmi, cami wybieraliśmy gry w które chcieliśmy grać. Obecnie gramy w gry, reguły do których wymyślone zostały nie przez nas. Powinniśmy na nowo zacząć grać w gry, aby osiągnąć pożądane dla nas wyniki. Powinniśmy traktować nasze działania jako grę, aby za bardzo nie nadawać zbyt dużego znaczenia naszym działaniom, co pomoże zwiększyć ich efektywność.

4. W której wszystko jest możliwe

W przestrzeni wariantów jest każda możliwość rozwoju zdarzeń. Należy świadomie udać się w świat, gdzie nasze możliwości są ograniczone jedynie naszym umysłem i chęciami. Osoba, która utożsamia siebie z jakąś rolą w jakimś stopniu traci swoją wolność. Jeżeli postrzegamy siebie jako autora własnego życia możemy użyć różnych energii, aby wybrać takie zycie, które nie jest dostępne dla zwykłej osoby.

Nie jest trudne zostać autorem własnego życia, wystarczy nauczyć się żyć „tu i teraz”.

Ciąg dalszy nastąpi…

Dzisiaj będzie strasznie…Czyli o horrorach.

Co to jest horror chyba każdy wie. A czym na przykład różni się od thrillera? Otóż tym, że w thrillerach zagrożenia są realne i wielce prawdopodobne jak np. epidemia, czy katastrowa lotnicza, zabójstwo itp. W horrorach zaś niekoniecznie.

Czy lubię oglądać horrory? Owszem, ale dobre horrory, np.

  • Lśnienie
  • Inni
  • Carrie
  • Obcy (szczególnie III część)
  • Egzorcysta
  • Poltergeist

Są też gatunki horrorów, za którymi nie przepadam, co więcej zamierzam je skrytykować np.:

Gore – czyli horror z duża ilością krwawych scen, epatowanie wnętrznościami i przemocą. Częstym elementem filmów gore mogą być dewiacje seksualne, tortury i eksperymenty. Źródło

lub

Splatterpunk – horror polegający na epatowaniu odbiorcy strumieniami krwi, obrazami przemocy, okrucieństwami i wulgarnym „bryzgającym” słownictwie. Źródło.

Dlaczego?

Nasza podświadomość to delikatna istota, która jak gąbka wchłania złe i dobre myśli, obrazy, słowa. A przecież chcemy mieć udane życie, dom pełen miłości, sukcesy zawodowe, dobrych przyjaciół itp. Zawsze to co jest wewnątrz nas odbija się na zewnątrz. Jeżeli zauważymy, że coś z naszym życiem jest nie tak, czy przyśladuje nas pech, to powinniśmy zerknąć wgłąb siebie i sprawdzić, czy rzeczywiście mamy w środku wszystko poukładane jak należy.

Ktoś może powiedzieć, że ma mocne nerwy i w ogóle ok, nic to go nie rusza. Ale czy nie ma na świecie rzeczy wystarczająco ciekawszych od bezsensownej przemocy i straszydeł. A może jest zbyt gruboskórne i inne rzeczy nie powodują już w nim dreszczyku emocji? Czy życie nie jest za krótkie, aby poświęcać go na oglądanie brzydoty, rozkładu i chaosu?

Fani horrorów mówią, że może być np. w Pile głębszy sens. Może faktycznie coś tam jest moralizatorskiego, lecz czy nauka nie jest łatwiejsza i słodsza jeżeli jest podana na tacy dobra i piękna?

I na koniec, jeżeli ktoś uważa, że świat jest zły i zepsuty, to świat faktycznie takie jest. Ale tylko dla niego.

A teraz będzie coś na temat mojej filozofii życia. Zainspirował mnie do przemyśleń film „Sylvia” – o poetce Sylvii Plath. Film przeciętny, nie wybitny, ale nie jest taki zły. Miałam ochotę go zawsze obejrzeć, jak tylko przeczytałam recenzję w CJG „Wzborczej”. Kto słyszał o tej bohaterce wie, że jest to postać tragiczna, która popełniła samobójstwo w wieku 30 lat, nie mogąc uporać się z pogłębiającą się depresją i odizolowaniem, zostawiając 2 dzieci. Sądzę, że film nie oddaje w pełni ani osobowości, ani twórczości poetki skupiając się głównie na problemach małżeńskich Sylvii.

Ale odetnijmy się od prawdziwej Sylvii Plath rozważmy wyłącznie bohaterkę filmu. W filmie jest takie zdanie o zdradzie – poetka zastanawia się, czy zdrada jej męża była w rzeczywistości czy najpierw urodziła się w jej głowie? Otóż moim zdaniem jest to bardzo prawdopodobne. Nasilające się, uporczywe myśli materializują się w rzeczywiste zdarzenie.

Jest bardzo popularny pisarz w Rosji o imieniu Vadim Zeland, który opracował koncepcję „Transferingu rzeczywistości”. Główna tezą jest niekończąca się przestań rozwoju wariantów przyszłych wydarzeń w życiu. Poruszamy się w labiryncie rzeczywistości za pomocą siły swoich myśli. To, co myślimy w środku i jak postrzegamy rzeczywistość przyciąga do nas odpowiednie zdarzenia zewnętrzne.

Mając tę wiedzę powinniśmy nie dopuszczać do siebie myśli negatywnych, jeżeli nie chcemy, aby coś nam się złego przydarzało. Zwykle to, czego najbardziej się boimy spotyka nas. Albo i nie. Zależy od tego jak bardzo poważnie podchodzimy do swoich obaw, złych odczuć itp.

Jak z tym walczyć? Dajmy sobie trochę luzu i humoru. Wymyślmy sobie jakieś fajne przezwisko, za każdym razem jak złapiemy „doła”, np. „cierpiętnica od siedmiu boleści”, czy „królewna na ziarnku grochu”.

A jeżeli chcemy przyciągać do życia określone pozytywne wydarzenia. Myślmy o nie w ten sposób, że one już nam się przytrafiły. I przytrafią się.

That’s all 🙂